sobota, 9 kwietnia 2016

Ulubieńcy kosmetyczni zimy 2015/2016

Wiosna już jakiś czas temu do nas zawitała, zarówno kalendarzowo jak i, całe szczęście, pogodowo, dlatego już chyba najwyższa pora na małe podsumowanie zimowych miesięcy. Trochę rozprasza mnie patrzący na mnie zza okna dzięcioł (chyba to jest dzięcioł), ale mam nadzieję, że mimo to uda mi się przedstawić te najważniejsze dla mnie w ciągu ostatniego czasu produkty kosmetyczne. Sama uwielbiam czytać takie podsumowania, bo jest to doskonała okazja, aby zapoznać się ciekawymi produktami, na które sama nie zwracałam wcześniej uwagi lub, wręcz przeciwnie, odkrycie, że niektórzy spośród ulubieńców przypadli do gustu nie tylko mi.


Nigdy nie myślałam, że jednym z moich ulubionych kosmetyków będzie mydło do rąk. A pierwszym wielkim ulubieńcem jest właśnie mydełko Yope o zapachu wanilii z cynamonem. I to był dla mnie produkt idealny, przyjemny w użytkowaniu, pięknie pachnący, wydajny i na dodatek o dobrym naturalnym składzie. Dodatek allantoiny i gliceryny to akurat dla mnie plus w przypadku płynu do rąk stosowanego w okresie zimowym. Na pewno do tego mydełka jeszcze wrócę, gdy tylko zużyję obecne zapasy. Może zdecyduję się na wypróbowanie innego zapachu.


Drugim produktem, związanym z tym powyższym, jest peeling do rąk. Naturalny peeling do rąk o zapachu maliny wyprodukowany przez Nacomi idealnie doprowadzał moje dłonie do porządku w tym trudnym dla nich zimowym okresie. Nie mogę nie wspomnieć o urzekającym zapachu. Może nie jest to zapach takich świeżych malin prosto z krzaka, ale mi kojarzy się z czekoladkami z nadzieniem malinowym, więc też dobrze. Peeling to połączenie drobinek cukru z odżywczą mocą olejków i masła shea. Po jego użyciu na dłoniach pozostaje gruby film, dlatego ja stosowałam go co kilka dni przed samym spaniem. Co ciekawe zarówno mydło Yope, jak i peeling Nacomi poznałam dzięki ich obecności w Naturalnie z Pudełka. I nie są to jedyne produkty z tych pudełek, które przypadły mi do gustu, dlatego zastanawiam się nad ponowną subskrypcją.


Kolejnym ulubieńcem jest produkt do włosów, a dokładnie ocet malinowy z Yves Rocher. Jest to płukanka octowa, która według producenta powinna wydobywać naturalny połysk włosów. I dokładnie to ten produkt robi. Włosy stają się mięciutkie, gładkie i niesamowicie błyszczące. Tak samo działa u mnie ocet jabłkowy, ale stosowanie tej płukanki jest na pewno dużo przyjemniejsze ze względu na jej zapach.


 


Spośród produktów do twarzy i ust moim ulubieńcem stała się pomadka peelingująca do ust Sylveco. To, co jak zawsze zachwyca mnie w kosmetykach od pierwszego użycia to piękny zapach, w tym przypadku marcepanowy. W przypadku tej pomadki słodki jest również jej smak (bo przecież w jej składzie znajdziemy brązowy cukier trzcinowy). Pomadka rzeczywiście złuszcza, wygładza i regeneruje usta. Uwaga, bo nie jest to raczej produkt dla wegan, ponieważ zawiera w swoim składzie wosk pszczeli i lanolinę. Mi lanolina niecałe dwa lata temu prawie uratowała życie, dlatego akurat na nią nie narzekam, bo w pewnych przypadkach okazuje się wybawieniem (mamy, które karmiły piersią na pewno dobrze mnie rozumieją:)).


Ostatnim ulubieńcem nie jest kosmetyk, lecz produkt spożywczy. Aczkolwiek stosowałam go głównie w celach kosmetycznych. Moim zimowym ulubieńcem kosmetycznym jest bowiem olej kokosowy. Olej kokosowy przewija się w mojej pielęgnacji już od dłuższego czasu. Zdarza się, że moja skóra potrzebuje od niego odpocząć, ale tym razem akurat sprawował się bardzo dobrze. Stosowałam go głównie do pielęgnacji ciała, wzmacniania rozciągającej się skóry, nawilżania stóp i dłoni, a od czasu do czasu również twarzy. Zdarzało mu się też lądować na moich włosach. Nadaje się również do buzi, brzuszków i pupek dziecięcych. Na pewno nie każdemu pasuje ten olej, ale polecam przynajmniej go wypróbować.


Jak zatem widzicie wśród moich kosmetycznych ulubieńców zimy występują w tym roku same produkty pielęgnacyjne. Nie ma tu kolorówki, bo i mój makijażowy zimowy zestaw był niezwykle ubogi. Nie miałam za bardzo głowy do tworzenia wyszukanych makijaży, a mój codzienny niezbędnik składał się w 95% przypadków z tuszu do rzęs i kremów bb lub podkładów. Był to jednak dla mnie szczególny czas i większą przyjemność sprawiała mi w tym przypadku pielęgnacja, a nie upiększanie.

Pozdrowienia:)
D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz